Była sobie raz dziewczyna. Dziewczyna młoda i zakochana. Dziewczyna, która nie wahała się ani chwili, gdy przyszło jej spakować wszystko, co miała i wyjechać tam, gdzie mieszkał TEN Chłopak, by żyć razem z nim.
Historia jak najbardziej prawdziwa. Historia, jakich wiele. Wydawać by się więc mogło, że nikogo nie powinna zdziwić. Tymczasem ZUS nie wierzy w jej prawdziwość. Nie wierzy w to, że można zakochać się, zmienić miejsce zamieszkania, podjąć nową pracę, a w tym czasie zajść w ciążę.
Jasne – ja też kiedyś myślałam, że najpierw powinno się poukładać wszystko (mieć dom, pracę, stabilizację), a później dopiero myśleć o dziecku. To byłoby bardzo wygodne. Byłoby, bo… to tak nie działa. Nie wszystko można i da się zaplanować.
Dziewczyna z mojej opowieści kilka dni temu otrzymała z ZUS-u dwie decyzje – jedną z nich ZUS stwierdza, iż nie podlegała ona obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowemu, chorobowemu ani wypadkowemu, drugą – że nie przysługuje jej zasiłek chorobowy (bo przecież nie podlega ubezpieczeniom).
Zdaniem ZUS-u cała historia jest mocno naciągana, umowa o pracę została zawarta dla pozoru, a dziewczyna jest zwykłą oszustką.
Czy ma szansę udowodnić, że nie jest wielbłądem, a zasiłek chorobowy (a następnie zasiłek macierzyński) przysługuje jej podobnie jak tysiącom innych osób? Czytaj dalej